wtorek, 31 lipca 2012

Dziękuję

Wiecie co? Chciałam Wam wszystkim podziękować. Wszystkim Obserwatorom, Komentującym, Czytającym, wszystkim. Bez was by tego nie było. Spójrzcie:
106 obserwatorów, 14,040 wyświetleń (przynajmniej na dzień 29.07.12), wszystkie te komentarze, to wszystko dzięki Wam. Bez Was by tego wszystkiego nie było, moi drodzy Czytelnicy. I ci, których znam osobiście, i wszyscy znajomi z internetu, i ci, których jeszcze poznam. Napiszę, jak zazwyczaj pisze się w takich sytuacjach, że nie spodziewałam się takiej popularności bloga, tylu wejść z całego świata.
Cieszy mnie każdy komentarz, pozytywny czy negatywny, choćby najkrótszy, każde wejście i każdy obserwator. Bez Was pewnie dawałabym notki jeszcze rzadziej, albo i w ogóle. Oby jeszcze długo udało się to ciągnąć ^^

Do zobaczenia, oby jak najwcześniej!

P.S. Tak, post jest zaplanowany, bo chciałam Wam to napisać od razu, ale nie publikować dwóch postów dziennie

niedziela, 29 lipca 2012

Kilka słów na temat...

Ostatnich sytuacji w polskiej lalkowej blogosferze. Ruda Mysz napisała post na temat złego traktowania lalek Pullip (tutaj). Akcja "We are not barbies!" została szybko podchwycona przez polskich blogerów, powoli zaczęła wchodzić na skalę międzynarodową. Inicjatywa jest świetna, mnie samej podnosi się ciśnienie na widok zniszczonych, połamanych Pullipów. Te lalki nie są dla dzieci i ci, którzy tego nie rozumieją, nie powinni się za to brać. Ale czasami zaczęło to przybierać nieco agresywny obrót. Ok, "lalkowe niszczarki" z pingera kompletnie się do tego nie nadają, ale czy czasami to nie jest po prostu za ostro? Nikt z nas nie zaczynał blogowania od wspaniałych zdjęć idealnej jakości, dokładnie przemyślanych notek i idealnych szwów. Wiadomo, wielu nawet nie próbuje wyjść ponad ten poziom - ale ktoś może się rozwinąć. Nie propaguję tu pobłażania wszystkiemu, głaskania po główce za błędy, tylko o... zastanowienie. O umiar. Z obu stron. Bo wojna "blogger vs. pinger" przybiera na sile i tworzy się nowy odłam "blogger vs. blogger". Hej, ludzie:
"Make photos, not war!" ;)
Tym optymistycznym akcentem kończymy dzisiejszą notkę :)

Do zobaczenia!

poniedziałek, 23 lipca 2012

Bardzo lalkowy sierpień

Pamiętacie moje "Pullip A Day"? Cóż, średnio mi się udało ;p, ale znowu próbuję. Tym razem dołączyłam do zabawy u maveriki "Bardzo lalkowy sierpień". Może uda mi się wytrwać? Tak czy inaczej, oto lista tematów:
Tematy są ciekawe, niektóre trudno będzie opracować, co bardzo mi pasuje - przynajmniej nie będę się nudzić ^^.
Ostatnio często pojawiają się zdjęcia z meetów - żałuję, że nie mieszkam w bardziej "lalkowych" okolicach i na żadnym się nie pojawię. Chyba, że jakiś się jakiś w okolicach Trójmiasta pojawi.

A na koniec jedno wakacyjne zdjęcie Fleur ^^
Do zobaczenia!

czwartek, 12 lipca 2012

Wspomnienia

A dzisiaj - rodzaj historii. I to z perspektywy Fleur. Na początek piosenka. Włączcie, tylko nie patrzcie na teledysk ^^"
Włączyliście? To zaczynamy
Siedzę pod drzewem i oglądam stare zdjęcia. Znalazłam je w książkach, pofalowane od wilgoci i pogięte. Kiedyś były znakiem przyjaźni, a teraz tylko przeszłości. Jedno zdążyłam już wkleić do albumu, drugie mam jeszcze w kieszeni. Dobrze pamiętam, kiedy każde z nich było zrobione.
Znaliśmy się bardzo dobrze. Odkąd tu zamieszkałam. Zaczął ze mną rozmawiać jako pierwszy, kiedy wszyscy traktowali mnie jak "obcą". Był lipiec. Gorący i duszny. Chodziliśmy w różne miejsca, często z aparatem. Robiliśmy zdjęcia wszystkiemu, widokom, roślinom, zwierzętom. A sobie - prawie nigdy. To był wyjątek. Ślubowałam. Ślubowałam wieczną przyjaźń z uśmiechem na ustach. On też miał takie zdjęcie. Mieliśmy przyjaźnić się już do końca. A to był dowód. Oboje w to wierzyliśmy.
I następne, zrobione kilka minut po tamtym. Popychaliśmy się i oboje wylądowaliśmy na ziemi. Słońce świeciło nam w oczy. Nie wiem, czemu zrobił to zdjęcie. Obrócił się i znienacka pstryk! Zdjęcie wysunęło się z aparatu. Uwielbialiśmy ten stary aparat właśnie za to - że nie trzeba było czekać na zdjęcie. Dzieliliśmy się fotografiami po równo. Tę wziął on. Kiedyś ją zgubił, nawet nie pamiętam jak, a ja znalazłam. Dziwiłam się, że jest taka wytarta. Chciałam mu ją oddać, ale... nie zdążyłam.
Wracam do rzeczywistości. Od tamtego czasu minęło kilka lat. Nie mam już nad czym się zastanawiać. Jednak chcę. Nasze spacery, w gorące i zimne dni. Rozmowy, zabawy. Jeden raz miałam prawdziwego przyjaciela. Dobrze jest wrócić do tych wspomnień. Siedzieliśmy na drzewach, tak jak ja teraz. Właściwie, czemu by nie spróbować znowu tego robić? Wszystko, ten klimat, miejsce przywołuje wspomnienia.
Nic, tylko się położyć i wrócić do tamtych czasów. Zawsze opowiadał mi o swoich wakacjach. Jeździł do Włoch. Opowiadał o klimacie, o roślinach, o ludziach. Czułam,. jakbym sama tam była. Albo on umiał tak świetnie opowiadać, albo w moich oczach tak to się pojawiało. Ale kochałam wszelkie jego opowieści.
Naszym ulubionym miejscem do rozmów było drzewo. Z rozłożystymi konarami, na których można było siedzieć. On nie umiał na początku na nie wchodzić. Uczyłam go, najpierw wdrapywać się na sękaty pień, a potem sięgać najwygodniejszych gałęzi. W końcu się nauczył. Po wielu otarciach i siniakach. Mimo tego byliśmy zadowoleni. Teraz sama wdrapuję się na takie drzewo. Tak jak kiedyś. I tym razem ja będę cała w siniakach.Nie robiłam tego od wieków.
No i jestem. Znowu. Jak bardzo mi tego brakuje. I naszych rozmów, i tych drzew, i jego. Gdybym wtedy mu powiedziała, że wyjeżdżam. Może to by coś zmieniło. Ale nie. Wiedziałam, wiedziałam od miesiąca, że się przeprowadzam. Daleko. Nic mu nie powiedziałam, bałam się, że będzie zły. I miałam nadzieję, że jeśli nikomu o tym nie powiem, to może zadziała magia i to się nie zdarzy. Oczywiście się myliłam. On wyjechał na wakacje, do Włoch. Jak zawsze. A tydzień później ja odjechałam. Tyle, że na zawsze. Nawet się nie pożegnaliśmy. Zostałam ja, zdjęcie i on za granicą. Nie odezwałam się więcej. Tak bardzo mi go brakowało. Próbowałam sobie wytłumaczyć, że wcale nie tęsknię. Ale nie da się ciągle oszukiwać.
Jestem tutaj, w tym kraju, do którego on jeździł każdego lata. Wiem, że to nic nie da, ale muszę. Zeskakuję z drzewa, przykładam ręce do ust i krzyczę: "Chciałabym, żebyś tu był! Potrzebuję cię!" I już. Po wszystkim. Czuję się lepiej. Chociaż nie miał szans mnie usłyszeć. Może po prostu dlatego, że wreszcie to sobie uświadomiłam? I przestałam oszukiwać samą siebie. Jasne, że nie zapomniałam. Nie przestałam czuć tego czegoś szczególnego. Mimo, że dawno wszystko minęło.
Czemu go nie szukałam? Nie kontaktowałam się? Ze strachu. Bałam się, że to zniszczy moje wspomnienia o nim. Mój wyidealizowany obraz z którym porównywałam każdego spotkanego faceta. Nadal bym tego nie zrobiła. Nie odezwałabym się do niego. Nadal się boję. Nie widzieliśmy się tak długo. A nie zapomniałam.
Nawet nie zauważam, jak zasypiam. Na trawie, której zapach przywodzi na myśl zasuszone kwiaty, które mi przywoził. Z każdej podróży. Wszystkie są tutaj, w albumie, który trzymam. Wklejone. Kwiaty i zdjęcia. Ostatniego dnia, przed jego wyjazdem, miałam wrażenie, że coś się stanie. Teraz, albo nigdy. Czekałam, ale nic z tego. Odjechał. Wiedziałam, że ostatni raz. Myśląc o tym, zasypiam. I śnią mi się te wszystkie wydarzenia, przeplatane emocjami, twarzami.
Budzę się. Mogłam płakać przez sen? Nie wiem. Teraz mogę wstać i wrócić do domu. Wspomnienia są jak książka. Przeczytałam, zamknęłam, odłożyłam. Czekają, aż je znowu wyciągnę. Chyba, że wypadną same, popchnięte przez coś takiego, jak te zdjęcia.

Na tym kończymy. Przynajmniej ten fragment. Co będzie dalej? Sama jeszcze nie wiem.
Do zobaczenia!

poniedziałek, 9 lipca 2012

Jesteśmy...

Podobno we Włoszech ;p. Jak na razie (2 dni) zarejestrowałam wyjątkowo wysoką temperaturę i ładne widoki. Nie zarejestrowałam niestety nadmiernej chęci na robienie zdjęć. Co nie zmienia faktu, że cośtam mamy. Jeszcze dwa tygodnie, więc nic straconego. Mam zawrotną ilość zdjęć, całe 3 ;p Ale najpierw
Ogłoszenie:
Sprzedaję Miyagiego. Definitywnie. On jest ładny, podoba mi się, wszystko ok, ale... to nie to. On sobie jest i tyle. Nie mam ochoty nic z nim robić. Na razie go nie wystawiam ze zdjęciami, informacjami, ceną itd, bo nie ma mnie w domu i nie odbiorę przelewu, ani go nie wyślę. Tak czy inaczej - jest do wzięcia. Jakby co, mail: alamark2@interia.pl

A teraz zdjęcia^^
Co Fleur robiła w czasie jazdy? Spała. U mnie na bluzie ^^Biedna Yuki siedziała zamknięta w walizce.
Dziewczyny siedziały wieczorem nad basenem i oglądały gwiazdy. Faktycznie, bardzo ładnie, niezbyt gorąco, ale...

Pojawiły się komary i wielkie drapanie. U fotografa też -.-
Pewne niektórzy widzieli już te zdjęcia na facebookach Fleur i Miyuki ^^. Tak, założyłam lalkom facebooki. A mówiłam, że tego nie zrobię. Cóż, kobieta zmienną jest ;)

Do zobaczenia!

niedziela, 1 lipca 2012

Wracam

Wracam do dłuższej nieobecności. Przepraszam, że wyszło jak wyszło, ale szkoła skutecznie zabijała mój wolny czas. W sumie w ciągu tego miesiąca lalek dotknęłam jakieś dwa razy. No, ale nie ważne. Są wakacje, jest wolny czas, a zdjęć nie ma. Cóż, po prostu mi się nie chce. Mam lekki zastój, coś mi nie pasuje. Chyba moją ekipę czekają jakieś zmiany. Jeszcze nie wiem na pewno. Ogólnie to jedno wiem na pewno - więcej plenerów. Ten plan zaczęłam realizować dzisiaj, zabierając Fleur na zewnątrz. Zrobiłam całe dwa zdjęcia ^^" Potem skupiłam się raczej na roślinach rosnących dookoła.

Za bluzę dziękujemy Kuki :3
Co miałam jeszcze napisać? A, no tak. Na wakacje zabieram ze sobą Miyuki i Fleur, więc pewnie pojawią się jakieś fotorelacje, chociaż tym razem nic nie obiecuję ;). I jutro wybieram się znowu na sesję plenerową, tym razem wśród ludzi. I to nie sama. Ciekawe, czy spękam i nie wyjmę lalek... Oby nie! A na razie...
Do zobaczenia! ^^