Jednym z ulubionych "plenerowych" zajęć Fleur jest łażenie po drzewach. O, na przykład tutaj: (tak, stare zdjęcie)
Do zobaczenia!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plener. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plener. Pokaż wszystkie posty
piątek, 24 sierpnia 2012
czwartek, 12 lipca 2012
Wspomnienia
A dzisiaj - rodzaj historii. I to z perspektywy Fleur. Na początek piosenka. Włączcie, tylko nie patrzcie na teledysk ^^"
Włączyliście? To zaczynamy Siedzę pod drzewem i oglądam stare zdjęcia. Znalazłam je w książkach, pofalowane od wilgoci i pogięte. Kiedyś były znakiem przyjaźni, a teraz tylko przeszłości. Jedno zdążyłam już wkleić do albumu, drugie mam jeszcze w kieszeni. Dobrze pamiętam, kiedy każde z nich było zrobione. Znaliśmy się bardzo dobrze. Odkąd tu zamieszkałam. Zaczął ze mną rozmawiać jako pierwszy, kiedy wszyscy traktowali mnie jak "obcą". Był lipiec. Gorący i duszny. Chodziliśmy w różne miejsca, często z aparatem. Robiliśmy zdjęcia wszystkiemu, widokom, roślinom, zwierzętom. A sobie - prawie nigdy. To był wyjątek. Ślubowałam. Ślubowałam wieczną przyjaźń z uśmiechem na ustach. On też miał takie zdjęcie. Mieliśmy przyjaźnić się już do końca. A to był dowód. Oboje w to wierzyliśmy. I następne, zrobione kilka minut po tamtym. Popychaliśmy się i oboje wylądowaliśmy na ziemi. Słońce świeciło nam w oczy. Nie wiem, czemu zrobił to zdjęcie. Obrócił się i znienacka pstryk! Zdjęcie wysunęło się z aparatu. Uwielbialiśmy ten stary aparat właśnie za to - że nie trzeba było czekać na zdjęcie. Dzieliliśmy się fotografiami po równo. Tę wziął on. Kiedyś ją zgubił, nawet nie pamiętam jak, a ja znalazłam. Dziwiłam się, że jest taka wytarta. Chciałam mu ją oddać, ale... nie zdążyłam. Wracam do rzeczywistości. Od tamtego czasu minęło kilka lat. Nie mam już nad czym się zastanawiać. Jednak chcę. Nasze spacery, w gorące i zimne dni. Rozmowy, zabawy. Jeden raz miałam prawdziwego przyjaciela. Dobrze jest wrócić do tych wspomnień. Siedzieliśmy na drzewach, tak jak ja teraz. Właściwie, czemu by nie spróbować znowu tego robić? Wszystko, ten klimat, miejsce przywołuje wspomnienia. Nic, tylko się położyć i wrócić do tamtych czasów. Zawsze opowiadał mi o swoich wakacjach. Jeździł do Włoch. Opowiadał o klimacie, o roślinach, o ludziach. Czułam,. jakbym sama tam była. Albo on umiał tak świetnie opowiadać, albo w moich oczach tak to się pojawiało. Ale kochałam wszelkie jego opowieści. Naszym ulubionym miejscem do rozmów było drzewo. Z rozłożystymi konarami, na których można było siedzieć. On nie umiał na początku na nie wchodzić. Uczyłam go, najpierw wdrapywać się na sękaty pień, a potem sięgać najwygodniejszych gałęzi. W końcu się nauczył. Po wielu otarciach i siniakach. Mimo tego byliśmy zadowoleni. Teraz sama wdrapuję się na takie drzewo. Tak jak kiedyś. I tym razem ja będę cała w siniakach.Nie robiłam tego od wieków. No i jestem. Znowu. Jak bardzo mi tego brakuje. I naszych rozmów, i tych drzew, i jego. Gdybym wtedy mu powiedziała, że wyjeżdżam. Może to by coś zmieniło. Ale nie. Wiedziałam, wiedziałam od miesiąca, że się przeprowadzam. Daleko. Nic mu nie powiedziałam, bałam się, że będzie zły. I miałam nadzieję, że jeśli nikomu o tym nie powiem, to może zadziała magia i to się nie zdarzy. Oczywiście się myliłam. On wyjechał na wakacje, do Włoch. Jak zawsze. A tydzień później ja odjechałam. Tyle, że na zawsze. Nawet się nie pożegnaliśmy. Zostałam ja, zdjęcie i on za granicą. Nie odezwałam się więcej. Tak bardzo mi go brakowało. Próbowałam sobie wytłumaczyć, że wcale nie tęsknię. Ale nie da się ciągle oszukiwać. Jestem tutaj, w tym kraju, do którego on jeździł każdego lata. Wiem, że to nic nie da, ale muszę. Zeskakuję z drzewa, przykładam ręce do ust i krzyczę: "Chciałabym, żebyś tu był! Potrzebuję cię!" I już. Po wszystkim. Czuję się lepiej. Chociaż nie miał szans mnie usłyszeć. Może po prostu dlatego, że wreszcie to sobie uświadomiłam? I przestałam oszukiwać samą siebie. Jasne, że nie zapomniałam. Nie przestałam czuć tego czegoś szczególnego. Mimo, że dawno wszystko minęło. Czemu go nie szukałam? Nie kontaktowałam się? Ze strachu. Bałam się, że to zniszczy moje wspomnienia o nim. Mój wyidealizowany obraz z którym porównywałam każdego spotkanego faceta. Nadal bym tego nie zrobiła. Nie odezwałabym się do niego. Nadal się boję. Nie widzieliśmy się tak długo. A nie zapomniałam. Nawet nie zauważam, jak zasypiam. Na trawie, której zapach przywodzi na myśl zasuszone kwiaty, które mi przywoził. Z każdej podróży. Wszystkie są tutaj, w albumie, który trzymam. Wklejone. Kwiaty i zdjęcia. Ostatniego dnia, przed jego wyjazdem, miałam wrażenie, że coś się stanie. Teraz, albo nigdy. Czekałam, ale nic z tego. Odjechał. Wiedziałam, że ostatni raz. Myśląc o tym, zasypiam. I śnią mi się te wszystkie wydarzenia, przeplatane emocjami, twarzami. Budzę się. Mogłam płakać przez sen? Nie wiem. Teraz mogę wstać i wrócić do domu. Wspomnienia są jak książka. Przeczytałam, zamknęłam, odłożyłam. Czekają, aż je znowu wyciągnę. Chyba, że wypadną same, popchnięte przez coś takiego, jak te zdjęcia.
Na tym kończymy. Przynajmniej ten fragment. Co będzie dalej? Sama jeszcze nie wiem.
Do zobaczenia!
Włączyliście? To zaczynamy Siedzę pod drzewem i oglądam stare zdjęcia. Znalazłam je w książkach, pofalowane od wilgoci i pogięte. Kiedyś były znakiem przyjaźni, a teraz tylko przeszłości. Jedno zdążyłam już wkleić do albumu, drugie mam jeszcze w kieszeni. Dobrze pamiętam, kiedy każde z nich było zrobione. Znaliśmy się bardzo dobrze. Odkąd tu zamieszkałam. Zaczął ze mną rozmawiać jako pierwszy, kiedy wszyscy traktowali mnie jak "obcą". Był lipiec. Gorący i duszny. Chodziliśmy w różne miejsca, często z aparatem. Robiliśmy zdjęcia wszystkiemu, widokom, roślinom, zwierzętom. A sobie - prawie nigdy. To był wyjątek. Ślubowałam. Ślubowałam wieczną przyjaźń z uśmiechem na ustach. On też miał takie zdjęcie. Mieliśmy przyjaźnić się już do końca. A to był dowód. Oboje w to wierzyliśmy. I następne, zrobione kilka minut po tamtym. Popychaliśmy się i oboje wylądowaliśmy na ziemi. Słońce świeciło nam w oczy. Nie wiem, czemu zrobił to zdjęcie. Obrócił się i znienacka pstryk! Zdjęcie wysunęło się z aparatu. Uwielbialiśmy ten stary aparat właśnie za to - że nie trzeba było czekać na zdjęcie. Dzieliliśmy się fotografiami po równo. Tę wziął on. Kiedyś ją zgubił, nawet nie pamiętam jak, a ja znalazłam. Dziwiłam się, że jest taka wytarta. Chciałam mu ją oddać, ale... nie zdążyłam. Wracam do rzeczywistości. Od tamtego czasu minęło kilka lat. Nie mam już nad czym się zastanawiać. Jednak chcę. Nasze spacery, w gorące i zimne dni. Rozmowy, zabawy. Jeden raz miałam prawdziwego przyjaciela. Dobrze jest wrócić do tych wspomnień. Siedzieliśmy na drzewach, tak jak ja teraz. Właściwie, czemu by nie spróbować znowu tego robić? Wszystko, ten klimat, miejsce przywołuje wspomnienia. Nic, tylko się położyć i wrócić do tamtych czasów. Zawsze opowiadał mi o swoich wakacjach. Jeździł do Włoch. Opowiadał o klimacie, o roślinach, o ludziach. Czułam,. jakbym sama tam była. Albo on umiał tak świetnie opowiadać, albo w moich oczach tak to się pojawiało. Ale kochałam wszelkie jego opowieści. Naszym ulubionym miejscem do rozmów było drzewo. Z rozłożystymi konarami, na których można było siedzieć. On nie umiał na początku na nie wchodzić. Uczyłam go, najpierw wdrapywać się na sękaty pień, a potem sięgać najwygodniejszych gałęzi. W końcu się nauczył. Po wielu otarciach i siniakach. Mimo tego byliśmy zadowoleni. Teraz sama wdrapuję się na takie drzewo. Tak jak kiedyś. I tym razem ja będę cała w siniakach.Nie robiłam tego od wieków. No i jestem. Znowu. Jak bardzo mi tego brakuje. I naszych rozmów, i tych drzew, i jego. Gdybym wtedy mu powiedziała, że wyjeżdżam. Może to by coś zmieniło. Ale nie. Wiedziałam, wiedziałam od miesiąca, że się przeprowadzam. Daleko. Nic mu nie powiedziałam, bałam się, że będzie zły. I miałam nadzieję, że jeśli nikomu o tym nie powiem, to może zadziała magia i to się nie zdarzy. Oczywiście się myliłam. On wyjechał na wakacje, do Włoch. Jak zawsze. A tydzień później ja odjechałam. Tyle, że na zawsze. Nawet się nie pożegnaliśmy. Zostałam ja, zdjęcie i on za granicą. Nie odezwałam się więcej. Tak bardzo mi go brakowało. Próbowałam sobie wytłumaczyć, że wcale nie tęsknię. Ale nie da się ciągle oszukiwać. Jestem tutaj, w tym kraju, do którego on jeździł każdego lata. Wiem, że to nic nie da, ale muszę. Zeskakuję z drzewa, przykładam ręce do ust i krzyczę: "Chciałabym, żebyś tu był! Potrzebuję cię!" I już. Po wszystkim. Czuję się lepiej. Chociaż nie miał szans mnie usłyszeć. Może po prostu dlatego, że wreszcie to sobie uświadomiłam? I przestałam oszukiwać samą siebie. Jasne, że nie zapomniałam. Nie przestałam czuć tego czegoś szczególnego. Mimo, że dawno wszystko minęło. Czemu go nie szukałam? Nie kontaktowałam się? Ze strachu. Bałam się, że to zniszczy moje wspomnienia o nim. Mój wyidealizowany obraz z którym porównywałam każdego spotkanego faceta. Nadal bym tego nie zrobiła. Nie odezwałabym się do niego. Nadal się boję. Nie widzieliśmy się tak długo. A nie zapomniałam. Nawet nie zauważam, jak zasypiam. Na trawie, której zapach przywodzi na myśl zasuszone kwiaty, które mi przywoził. Z każdej podróży. Wszystkie są tutaj, w albumie, który trzymam. Wklejone. Kwiaty i zdjęcia. Ostatniego dnia, przed jego wyjazdem, miałam wrażenie, że coś się stanie. Teraz, albo nigdy. Czekałam, ale nic z tego. Odjechał. Wiedziałam, że ostatni raz. Myśląc o tym, zasypiam. I śnią mi się te wszystkie wydarzenia, przeplatane emocjami, twarzami. Budzę się. Mogłam płakać przez sen? Nie wiem. Teraz mogę wstać i wrócić do domu. Wspomnienia są jak książka. Przeczytałam, zamknęłam, odłożyłam. Czekają, aż je znowu wyciągnę. Chyba, że wypadną same, popchnięte przez coś takiego, jak te zdjęcia.
Na tym kończymy. Przynajmniej ten fragment. Co będzie dalej? Sama jeszcze nie wiem.
Do zobaczenia!
niedziela, 1 lipca 2012
Wracam
Wracam do dłuższej nieobecności. Przepraszam, że wyszło jak wyszło, ale szkoła skutecznie zabijała mój wolny czas. W sumie w ciągu tego miesiąca lalek dotknęłam jakieś dwa razy. No, ale nie ważne. Są wakacje, jest wolny czas, a zdjęć nie ma. Cóż, po prostu mi się nie chce. Mam lekki zastój, coś mi nie pasuje. Chyba moją ekipę czekają jakieś zmiany. Jeszcze nie wiem na pewno. Ogólnie to jedno wiem na pewno - więcej plenerów. Ten plan zaczęłam realizować dzisiaj, zabierając Fleur na zewnątrz. Zrobiłam całe dwa zdjęcia ^^" Potem skupiłam się raczej na roślinach rosnących dookoła.
Za bluzę dziękujemy Kuki :3
Co miałam jeszcze napisać? A, no tak. Na wakacje zabieram ze sobą Miyuki i Fleur, więc pewnie pojawią się jakieś fotorelacje, chociaż tym razem nic nie obiecuję ;). I jutro wybieram się znowu na sesję plenerową, tym razem wśród ludzi. I to nie sama. Ciekawe, czy spękam i nie wyjmę lalek... Oby nie! A na razie...
Do zobaczenia! ^^
Za bluzę dziękujemy Kuki :3
Co miałam jeszcze napisać? A, no tak. Na wakacje zabieram ze sobą Miyuki i Fleur, więc pewnie pojawią się jakieś fotorelacje, chociaż tym razem nic nie obiecuję ;). I jutro wybieram się znowu na sesję plenerową, tym razem wśród ludzi. I to nie sama. Ciekawe, czy spękam i nie wyjmę lalek... Oby nie! A na razie...
Do zobaczenia! ^^
sobota, 19 maja 2012
Mała zmiana cz.2
Cześć!
Dzisiaj czas na kolejną część zmian, tym razem są to zdjęcia ;). Czyli: Co się tam u nas dzieje?
Miyuki: Cześć wszystkim! Wiecie, że nastąpiły u nas małe zmiany. Moje nowe obitsu na przykład.
Miyuki: Mogę przybierać różne pozy. I takie...
Miyuki: I różne dziwniejsze.
Miyuki: I wreszcie Ala przykleiła mi wiga. Nie spada mi przy pierwszej lepszej okazji. Jestem bardzo zadowolona, tylko mało które ubrania teraz na mnie pasują, są za wąskie.
Miyuki: Za to Miyagi jest mniej zadowolony.
Miyagi: Dajcie wy mi święty spokój. Mam mopa na głowie!
Ja: Przestań narzekać, wstań i się pokaż.
Miyagi: O tak to wygląda. Jakbym rozpruł poduszkę i sobie wysypał pierze.
Ja: Spokojnie, nie jest tak źle.
Miyagi: Właściwe, to może nie takie złe rozwiązanie? Artystyczny nieład, nawet do mnie pasuje.
Miyuki: Dla mnie wyglądasz słodko w takiej fryzurze. Masz włosy jak futerko kota.
Miyagi: ŻE PRZEPRASZAM JAK CO?!
Miyuki: No kot. Takie zwierzę.
Miyagi: (Do mnie) Słyszałaś ją? Odwołuję to, co mówiłem przed chwilą. Znajdź mi jednak nowego wiga. Jak kot... Ale porównanie.
Jak mówiłam ostatnio, nie jestem do końca przekonana do wiga Miyagiego. I jak widać, nie tylko ja ;). Na razie nie mam środków na nowego wiga, więc Miyagi zostanie z "kotem" na głowie.
Czy jest jaki spray/whatever, czym mogłabym spryskać wiga Miyuki, żeby się tak nie plątał, nie kręcił i nie robił innych dziwnych rzeczy? Bo słyszałam coś o odżywkach, jakichś sprayach do peruk( czy jakkolwiek to wytłumaczy), ale nie wiem, gdzie dorwać coś takiego.
Do zobaczenia!
Dzisiaj czas na kolejną część zmian, tym razem są to zdjęcia ;). Czyli: Co się tam u nas dzieje?
Miyuki: Cześć wszystkim! Wiecie, że nastąpiły u nas małe zmiany. Moje nowe obitsu na przykład.
Miyuki: Mogę przybierać różne pozy. I takie...
Miyuki: I różne dziwniejsze.
Miyuki: I wreszcie Ala przykleiła mi wiga. Nie spada mi przy pierwszej lepszej okazji. Jestem bardzo zadowolona, tylko mało które ubrania teraz na mnie pasują, są za wąskie.
Miyuki: Za to Miyagi jest mniej zadowolony.
Miyagi: Dajcie wy mi święty spokój. Mam mopa na głowie!
Ja: Przestań narzekać, wstań i się pokaż.
Miyagi: O tak to wygląda. Jakbym rozpruł poduszkę i sobie wysypał pierze.
Ja: Spokojnie, nie jest tak źle.
Miyagi: Właściwe, to może nie takie złe rozwiązanie? Artystyczny nieład, nawet do mnie pasuje.
Miyuki: Dla mnie wyglądasz słodko w takiej fryzurze. Masz włosy jak futerko kota.
Miyagi: ŻE PRZEPRASZAM JAK CO?!
Miyuki: No kot. Takie zwierzę.
Miyagi: (Do mnie) Słyszałaś ją? Odwołuję to, co mówiłem przed chwilą. Znajdź mi jednak nowego wiga. Jak kot... Ale porównanie.
Jak mówiłam ostatnio, nie jestem do końca przekonana do wiga Miyagiego. I jak widać, nie tylko ja ;). Na razie nie mam środków na nowego wiga, więc Miyagi zostanie z "kotem" na głowie.
Czy jest jaki spray/whatever, czym mogłabym spryskać wiga Miyuki, żeby się tak nie plątał, nie kręcił i nie robił innych dziwnych rzeczy? Bo słyszałam coś o odżywkach, jakichś sprayach do peruk( czy jakkolwiek to wytłumaczy), ale nie wiem, gdzie dorwać coś takiego.
Do zobaczenia!
sobota, 17 marca 2012
Poszukiwanie wiosny
Dzisiaj, z racji ładnej pogody, Fleur i ja wybrałyśmy się na poszukiwanie wiosny. Fleur ma wreszcie swój wymarzony plener, a ja zrobiłam trochę zdjęć, nie tylko lalkowych. Poza tym, doszły już wszystkie zamówione rzeczy, którymi pochwalę się na końcu ^^. I chyba niedługo Kogoś zamówię :D. A kogo? To się wyjaśni później.
A wracając do poszukiwań:

Zielona, świeża trawa: Brak.
Nowe liście na drzewach: Brak
Zielone pędy wychodzące z ziemi: Brak.
No i gdzie ta wiosna? Tutaj raczej nie...
Może jeszcze za wcześnie? Jest ciepło, ale...
Jednak jest! O, tutaj:
A po drugie: Fleur ma nowe oczka ^^ Genialnie (moim zdaniem) wyglądają. Zakładanie ich było łatwe, zdejmowanie starych w sumie też, ale wystraszyłam się przy wyjmowaniu mechanizmu ocznego, bo wyleciały z niego sprężynki, dzięki którym zamyka oczy na stałe. Do tej pory rozkładałam tylko jedną lalkę (Miyuki), która oczu na stałe nie zamyka i trochę się wystraszyłam, że coś zniszczyłam/złamałam wyjmując mechanizm.
I na koniec coś, czym jestem zachwycona. Książeczki, gazety, portfeliki i długopisy od ozuszki.
Po prostu genialne *.* Prze, prze świetne. Zupełnie małe i w najmniejszych detalach dopracowane. I w książkach tekst, i obrazki i wszystko *___*
Jak widać, dziewczyny już troskliwie zaopiekowały się wszystkimi nowościami ^^.
Do zobaczenia!
A wracając do poszukiwań:
Zielona, świeża trawa: Brak.
Nowe liście na drzewach: Brak
Zielone pędy wychodzące z ziemi: Brak.
No i gdzie ta wiosna? Tutaj raczej nie...
Może jeszcze za wcześnie? Jest ciepło, ale...
Jednak jest! O, tutaj:
Czyli jednak jakieś tam początki wiosny są :D. I jest (a przynajmniej było kilka godzin temu) ciepło. Żyć nie umierać. Moje dziewczyny potrzebują więcej wiosennej garderoby. Wreszcie muszę się za to zabrać.
A teraz zaczynam się chwalić ;)
Po pierwsze, doszły już wymienne łapki i nowe buty
A teraz zaczynam się chwalić ;)
Po pierwsze, doszły już wymienne łapki i nowe buty
A po drugie: Fleur ma nowe oczka ^^ Genialnie (moim zdaniem) wyglądają. Zakładanie ich było łatwe, zdejmowanie starych w sumie też, ale wystraszyłam się przy wyjmowaniu mechanizmu ocznego, bo wyleciały z niego sprężynki, dzięki którym zamyka oczy na stałe. Do tej pory rozkładałam tylko jedną lalkę (Miyuki), która oczu na stałe nie zamyka i trochę się wystraszyłam, że coś zniszczyłam/złamałam wyjmując mechanizm.
I na koniec coś, czym jestem zachwycona. Książeczki, gazety, portfeliki i długopisy od ozuszki.
Po prostu genialne *.* Prze, prze świetne. Zupełnie małe i w najmniejszych detalach dopracowane. I w książkach tekst, i obrazki i wszystko *___*
Do zobaczenia!
sobota, 14 stycznia 2012
Silent snow
Tak jak w wielu innych miastach, u nas też w końcu pojawił się śnieg. Ja byłam bardzo zadowolona, bo od początku czekałam na możliwość zrobienia Miyuki zdjęć w śniegu. Co prawda, wychodzenie przy takiej temperaturze do najprzyjemniejszych nie należy, ale coś za coś ;). To jest pora roku po prostu stworzona dla niej, idealnie do siebie pasują. To na pewno nie jest ostatnia śnieżna sesja Miyuki, bo mam jeszcze kilka pomysłów... Z tych zdjęć jestem bardzo zadowolona, bo część z nich wyszła w końcu dokładnie tak jak chciałam.
Tylko ciałko Miyuki doprowadza mnie do szału -.- Kolano jej się "rozkłada", ręka wyskakuje ze stawu, co ją postawię to się pochyla. Obitsu jest konieczne.
Koniec narzekania, zapraszam na zdjęcia:
Do zobaczenia!
Tylko ciałko Miyuki doprowadza mnie do szału -.- Kolano jej się "rozkłada", ręka wyskakuje ze stawu, co ją postawię to się pochyla. Obitsu jest konieczne.
Koniec narzekania, zapraszam na zdjęcia:
To moje ulubione zdjęcie z całej sesji. Nie wiem dlaczego |
Subskrybuj:
Posty (Atom)